wtorek, 22 marca 2011
Wierzę, że wieża się ostoi
Długa wspinaczka po spiralnych schodach w ciasnym korytarzu na szczyt wieży. Momentami przypominało mi to wejście na Dzwon Zygmunta i czułem jakbym właśnie tam dążył. Dzwon, który miał zabrzmieć obwieszczając jakąś ważną wiadomość. Była nas grupa ludzi. Po wejściu na samą górę dzwona nie było. Zorientowałem się natomiast, że jestem niebezpiecznie wysoko. Stara drewniana konstrukcja wieży, skrzypiące schody wszystko sprawiało wrażenie, że wkrótce runie. Spoglądnąłem przez szerokie okno bez szyby i jeszcze raz poczułem tą wysokość. Z góry widać było łąkę, ścieżki i piękny krajobraz. Nagle wieża zaczęła się przechylać a raczej wyginać tak, że podstawa tej wieży była w miejscu a ja wychylając się u szczytu przez okno mogłem ręką dotknąć trawy. Wieża ta się wyprostowała i znowu wyginała. Czułem strach. I tak kilka razy z rzędu. Kazałem wszystkim leżeć na brzuchach krzyżem i się modlić. Myślałem o Matce Bożej. Sytuacja się uspokoiła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz