Trudno to nazwać snem, jednak czasami przed zaśnięciem, kiedy już leżę i czekam aż mi się zamkną oczy mam pewny obraz. Obraz przedstawia kilkuosobową grupę ludzi, wśród nich jestem tez ja. Czuję, że nie odgrywam tam znaczącej roli, raczej czekam na jakieś dyspozycje. Stoimy u podnóży góry wokoło jest dużo śniegu i zimno. Natomiast patrząc na szczyt góry widać, zieleń gęstej zroszonej trawy, jest słonecznie, dostrzec można pewne schronisko. Odbywa się dyskusja na temat czy wchodzić na górę czy pozostać w miejscu. Czekając na decyzję wyobrażam sobie w śnie jak popijam herbatę w tym schronisku. W środku jest niemalże ciemno, w oddali widzę palący się kominek, czuje jego ciepło. Niestety jestem tam sam i czuje brak bliskich mi osób. Wychodzę zatem z tego miejsca na zewnątrz i schodzę w dół. Z daleka dostrzegam swoją grupę i siebie wśród tej grupy nadal dyskutującą na temat: "wchodzić? czy nie?".
Sen ten chyba jedynie stanowi dowód na to, że sam siebie czasami nie potrafię zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz