Trochę się zaczynam zastanawiać skąd w mojej głowie wciąż podobne sny, kolejny koszmar.
Sen pamiętam szczątkowo.
Scena 1. Widzę przyjęcie. Jak później się okazało była to stypa. Jestem na niej z żoną jednak ona pochłonięta jest rozmową w innym towarzystwie. Staram się powstrzymać swoją zazdrość. Ja siedzę po drugiej stronie przyciemnionej sali w innym gronie. Jacyś faceci, którzy mnie znają a ja ich nie. Pytam gdzie jest zaopatrzenie bo nie mam piwa. Idę do schowka, rozglądam się po chacie jakby w stylu góralskim. Co chwilę spoglądam na żonę. Mam wrażenie, że wydaje się jej, że mnie dobrze rozumie.
Scena 2. Nagle przypomina mi się, że jak wyjeżdżałem zostawiłem śpiące dziecko w garażu. Garaż zamknąłem i zgasiłem światło. Od tamtego czasu zrobiłem ok 120 km do podkrakowskiej miejscowości oraz zdążyłem chwile posiedzieć na przyjęciu. Zdawałem sobie sprawę, że minęło ok 4 godzin i minie kolejne 2 zanim dotrę spowrotem. Idę do żony - mówię, że natychmiast musze wracać. I o dziwo nie słyszę paniki tylko spokojne słowa "wracaj po nią". Ja spanikowałem, wracałem jak wariat. Nie mogłem sobie wybaczyć takiego zaniedbania. Dalej pamiętam już tylko jak w nocy jechałem samochodem po swoje dziecko. Widzę różne wyprzedzania i ryzykowne manewry. Ciągle miałem w głowie myśl, jak mocno moje dziecko będzie przestaszone jak się obudzi. Nie pamiętam momentu spotkania z córeczką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz